niedziela, 1 maja 2016

Rozdział XXVI - Nie ma to jak w domu, There's no place like home

      Godzina 6:30, a ja już na nogach "Nie do pomyślenia!" zaczęłam sama do siebie się śmiać. Na ogół miałam dość dobry humor jak na ostatni dzień pobytu w Londynie. W sumie nie wiem z czego mogłam się tak cieszyć skoro nie będę mieć tak jak tu nikogo, ale cóż. Miałam godzinę by się naszykować do wyjazdu. Z twarzy nie schodził mi uśmiech, ale czułam ogromny ucisk na sercu. Poszłam do łazienki ubrałam się w mój ulubiony szary dres oraz wygodne trampki. Uczesałam się w wysokiego kucyka, a makijaż odpuściłam.
    Telefon wskazywał 7:30. Rodzice byli punktualnie pod domem. Szybkim krokiem udałam się do samochodu i odjechałam patrząc na miejsce, które odmieniło mi życie przez niecałe 3 miesiące. Na lotnisku było tak jak na lotniskach bywa czyli ogromne kolejki czy to w odprawach czy przy automacie z gorącą czekoladą, na którą miałam taką ochotę..., ale co zrobić wepchnąć się nie wypada. Poczułam wibrację w mojej kieszeni czyli dostałam SMS chyba każdy z nas wie od kogo (dla tych co nie mogą się domyśleć to David). Napisał w nim żebym się trzymała i nigdy o nim nie zapomniała choć mam na to taką ochotę, ale nie potrafię, gdyż nadal coś do niego czułam. Wreszcie przyszła na naszą kolej. Wsiedliśmy do samolotu i odlecieliśmy z tąd. W tym momencie humor mi się popsuł,ponieważ przypomniałam sobie chwilę, w której poznałam Davida. Był wtedy taki miły, troskliwy i charyzmatyczny tylko to wszystko się popsuło przez jakąś laskę, która może mieć wszystkich tylko zakręci tym swoim tyłeczkiem... . *Tylko czemu musiał to być David!*obwiniałam siebie za to, gdyż to ja mogłam zrobić pierwszy krok, ale się bałam. To udawanie myśliciela i obwinianie się o wszystko sprawiło, że czas w samolocie szybko minął, a nim się spostrzegłam byłam już w domu... prawdziwym domu... . Godzina 19:30. Mój mały pokoik był jedyną rzeczą, którą chciałam zobaczyć i szczerze nie żałowałam, że zostawiłam dla niego willę.
-"Mamy dla ciebie niespodziankę" powiedziała mama.
-"Jaką?!" ja już oczywiście byłam podekscytowana choćby pan Smith do mnie zadzwonił, żebym wróciła, ale to tylko robienie sobie nadziei.
-"Wiemy z tatą jak bardzo musisz czuć się samotna, więc postanowiliśmy pojechać do schroniska i..".
-:Nie to niemożliwe!" w tym momencie do pokoju wleciał mały szczeniaczek był to mieszaniec "Mam psa! A zawsze was o to prosiłam!" przytuliłam ich mocno i podziękowałam za wspaniałą niespodziankę. Piesek podszedł do mnie i zaczął mnie obwąchiwać. Po tym zaczął merdać ogonem i latać po pokoju jak szalony. "Chyba mnie polubił pomyślałam".
-"A jak dasz mu na imię?" zapytał tata.
-"Myślę, że.." wtedy się zorientowałam, jaki ten piesek jest podobny do Davida również ma brązową sierść oraz tęczówki. Wydaje się być także miły i zabawny jak on. Chciałam ukryć moje zmieszanie przed rodzicami "David..." rzekłam.
-"Jak ten chłopak?" tato spojrzał na mnie wzrokiem choćby miał kogoś zamordować.
-"Nie. Nie! Tak z przypadku" chciałam się wymigać.
"-Ok?"mama zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. Postanowiłam się położyć i usnąć, gdyż uważałam, że można było by na tym skończyć ten piękny dzień.

Hour 6:30 and I was already on his feet, "Unthinkable!" I started to herself to laugh. In general, I had a fairly good humor as the last day of stay in London. All in all, I don't know of what I could so enjoy when I won't be like the one here, but oh well. I had an hour would get ready to leave. On the face I didn't leave me a smile, but I felt a huge pressure on the heart. I went to the bathroom dressed in my favorite gray tracksuit and comfortable sneakers. I combed in a high ponytail and makeup gave up.
    The phone showed 7:30. Parents were exactly under the house. I went briskly to the car and drove off looking for a place that changed my life for less than 3 months. At the airport it was like at airports or sometimes huge queues or in briefings or the vending machine with hot chocolate, which I so wanted ... but what you don't jump the falls. I felt a vibration in my pocket or I got a text message unless all of us know from whom (for those who can not think it, David). He wrote me to hang on and never forgotten him either but I like the feel, but I can't, because it is still something to him, I felt. Finally came our turn. We boarded the plane and flew away from here. At this point, humor me spoiled, because I remembered the moment when I met David. He had been so kind, caring and charismatic but everything is spoiled by some staff, which may have all just spin this your ass .... * But why must it be David! * I blamed myself for it because I could take the first step, but I was afraid. This pretense thinker and blaming of everything that made the time on the plane passed quickly, and before I noticed I was already at home ... a real home .... Hour 19.30. My small room was the only thing I wanted to see and frankly do not regret that I left for him to the villa.
- "We have a surprise for you," Mom said.
- "What ?!" I have, of course, I was excited even Mr. Smith called me, I came back, but it's just doing your hopes.
- "We know dad how you feel lonely, so we decided to go to the shelter and ..".
- No it's impossible! "At this point, the room flew little puppy it was a hybrid," I have a dog! And always you asked for it! "Hugged them tightly and thanked for a wonderful surprise. The dog came up to me and started sniffing me. After that, he began to wag his tail and fly around the room like a madman." I guess like me, I thought. "
- "And if you give him a name?" He asked the father.
- "I think .." then I realized that this dog is similar to David also has a brown coat and iris. It seems to be also nice and funny as he is. I wanted to hide my confusion before their parents, "David ..." I said.
- "How this kid?" Dad looked at me with eyes even if he kill someone.
- "No. No! So with the case," I wanted to get out.

"Okay?" My mother began to laugh, and I with her. I decided to lie down and sleep, because I thought that you would be at the end this beautiful day.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz